Prezydent Krakowa chce, żeby policjanci zarabiali więcej. To ma być dodatek za służbę w większych miastach.
Więcej za duże miasta
Aleksander Miszalski chciałby, aby służący w dużych miastach zarabiali więcej. Niedawno prezydent Krakowa wyliczał, że w stolicy Małopolski jest 2042 etatów policyjnych, ale zajętych jest zaledwie 1430.
- Tak więc w 800-tysięcznym Krakowa jeden policjant przypada średnio na 560 mieszkańców. A przecież każdego roku nasze miasto odwiedza aż około 12 mln turystów - napisał Miszalski w serwisie X.
Nie inaczej jest w innych większych ośrodkach, a wynika to z tego, że w całym kraju brakuje 14 656 mundurowych. Wakaty w komendach sięgają średnio 13,46 proc. W Warszawie trzeba 2468 funkcjonariuszy, na Śląsku aż 1700 tys. policjantów, a w woj. łódzkim 900. Na tym tle nieźle wypada zachodniopomorskie, pomorskie i podlaskie, ale i tak fatalnie jest w prewencji, czyli na pierwszej „linii ognia” - braki to 8,5 tys. policjantów.
Inny pomysł
Nikt nie garnie się do policji, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie rynek pracy jest konkurencyjny. W ubiegłym roku ze służby odeszło 9438 funkcjonariuszy, przyszło 5174 – oceniał niedawno Rafał Jankowski, przewodniczący NSZZ Policjantów.
Związkowcy mają inny pomysł na zachęcenie ludzi do służby. Nie chcą żadnych dodatków, ale wyższych zarobków. Pensje mają być powiązane z wielkością PKB. Odpowiednia petycja już została złożona w Sejmie.
- Sam punkt odniesienia niczego oczywiście nie naprawi, wiemy bowiem, że środki przeznaczane na funkcjonowanie policji obecnie oscylują wokół 0,5 proc. PKB. Na naprawę sytuacji finansowej i na uposażenia, które dałyby szansę na przyciągnięcie odpowiedniej liczny kandydatów przy jednoczesnym powstrzymaniu fali odejść, potrzebne jest 0,8-0,9 proc. PKB. Samo powiązanie budżetu ze wzrostem gospodarczym ma zapewnić stabilizację finansową, której policja nigdy nie miała – tłumaczą związkowcy.
Napisz komentarz
Komentarze