Ten scenariusz pojawia się za każdym razem, kiedy Polacy idą do urn. Oszuści wykorzystują wybory do wykradania danych, a potem do kradzieży pieniędzy.
W poprzednich wyborach też tak było
W 2020 roku, podczas wyborów prezydenckich, w sieci zaczęły pojawiać się witryny, w których adresie znajdowały się słowa „głosuj” lub „głosowanie”. Było na nich np. pole do wpisania numeru telefonu albo danych logowania do Facebooka. Wszystko po to, żeby wyłudzić dane internauty, a potem przejąć władzę nad jego kontem. Także bankowym.
W innych wyborach oszuści wyłudzali dane osobowe, wykorzystując proces werbowania członków Obwodowych Komisji Wyborczych. Państwowa Komisja Wyborcza ostrzegała, że takie witryny nie mają nic wspólnego z wyborami.
Coraz więcej technik
„W sieci pojawiają się nowe, coraz bardziej wyrafinowane sposoby oszustw, fałszowania treści i manipulacji. Wykorzystywane są technologie deepfake do tworzenia sfabrykowanych obrazów, filmów czy przekazów głosowych” – ostrzega teraz NASK. To – przypomnijmy – państwowy instytut badawczy zajmujący się bezpieczeństwem sieci. Właśnie uruchomił serwis bezpiecznewybory.pl. Tam można zgłaszać wszystkie podejrzane incydenty związane ze zbliżającym się głosowaniem.
„Intencją jest ograniczanie dezinformacji, zapobieganie fake newsom czy przeciwdziałanie zagrożeniom i naciskom, które mogą pojawić się w związku z trwającą wojną hybrydową” – dodaje NASK.
Żeby wyeliminować dziwne zachowania w sieci, instytut współpracuje z Google, Meta (Facebook) czy właścicielem TikToka.
Napisz komentarz
Komentarze